maciej moskwa |moskwa.mail@gmail.com|+48603954750|fotograf|gdansk|trojmiasto

Piotr, który niósł ręcznik z Syrii.

Piotr, który niósł ręcznik z Syrii






Kilka lat temu nad brzegiem jeziora Midanki w Syrii, jeszcze przed wybuchem wojny zostałem zaproszony przez obcych ludzi do ich domu. Jedynym powodem dla którego zaoferowano mi gościnę była moja samotność, gościnni Syryjczycy doszli do wniosku, że bycie samemu w obcym kraju, daleko od domu i rodziny musi być ciężką sytuacją. Postanowili mi ulżyć, nakarmić, pozwolić odpocząć, odzyskać świeżość, jednym słowem "gość w dom,Bóg w dom". Każdy kto był na Bliskim Wschodzie, wie że gościnność bywa tam wręcz męcząca, przesadna, że to jednak inna kultura i ceremoniał podejmowania gościa może być wyczerpujący dla obu stron, a jednak finalnie wychodzi się z takiego domu z pełnym brzuchem i poczuciem, że ktoś o nas dbał, na ogół, nie chcę tutaj uogólniać. Wychodząc z domu czternastoletniego Piotra* (imię zmieniono z syryjskiego na polskie ze względów bezpieczeństwa) zapomniałem zabrać swój ręcznik zawieszony na gwoździu obok miski nad którą się odświeżałem. To był marzec 2011 roku, na kilka dni przed wybuchem konfliktu.


Piotr został w Syrii, razem z mamą, tatą i dwoma młodszymi braćmi. Naturalnym było, że raczej nigdy się nie spotkamy. Zapisałem sobie jego numer, bo mówił całkiem dobrze po angielsku. Później chyba nawet chciałem zapomnieć, że się poznaliśmy, mogło mi być tylko wstyd, że nic nie mogę dla niego zrobić.  W międzyczasie, Piotr przestał chodzić do szkoły którą zamknięto, w jego wsi pojawiali się uzbrojeni faceci, wstrzymano tam dostawy prądu, zimą jego rodzina ledwo mogła opłacić zapas mazutu niezbędny do ogrzania pomieszczenia gdzie spali. W styczniu 2013 roku wjechałem do Syrii, zobaczyłem tereny po których przetoczyła się fala terroru. Widziałem zniszczone miasta, wypędzonych, uciekinierów, wszelkiej maści ofiary powstania przeciwko dyktatorskiej władzy. Skala zniszczeń, okrucieństwa i bezsilność która po tym doświadczeniu przyszła sprawiały, że z jednej strony czułem, że konieczne jest mówienie o ludziach, którzy tam zostali a z drugiej strony podświadomie robiłem sobie "przerwy" od Syrii.


Piotr wysłał mi życzenia świąteczne, sms od muzułmanina z życzeniami z okazji Bożego Narodzenia. Odpisałem, z czkawką, niezręczna sytuacja...W czasie gdy wszystko co nas otacza, zaprojektowane pod bezpieczny, rodzinny nastrój, a teraz ten sms, jak gdyby nigdy nic. Szybko doszedłem do siebie, jednak prezenty dla rodziny, bieganina przedświąteczna, nasze sprawy i problemy, świata się nie zbawi. 


Teraz ja piszę sms-y, chcę wiedzieć jak się mają. Piotr tłumaczy ich treść ojcu. Zaczynają się pytania, niewygodne, temat wizy. Jakiej wizy do cholery....Nie mają paszportów, 5 osób, schorowane dziecko. Czkawka. 


Publikuję zdjęcia z Syrii, robię pokazy, zdobywam nagrody prasowe. Piszę i odbieram smsy. Pojawia się taka myśl, że gdyby Piotr z rodziną mieli te paszporty to może chociaż do tej Turcji mogliby uciec. W końcu już półtora miliona ich rodaków uciekło, mieszkają w namiotach, na ulicach, tłoczą się w wynajmowanych za grube pieniądze pokojach, ostatecznie żyją. Przy okazji zbiórki ubrań dla uchodźców zbieram kasę na paszporty dla rodziny Piotra. 


Jest marzec 2014 roku, wklepuję w telefon kolejnego smsa... Podaję nazwę hotelu i godzinę spotkania, w kieszeni mam zebrane pieniądze, jestem na granicy turecko-syryjskiej. Czekam na Piotra i jego ojca, mają nielegalnie przejść przez granicę. Wpadamy na siebie przed sklepem z telefonami obok hotelu w Killis. Ojciec Piotra obejmuje mnie i zaczyna płakać, czuję jak coś we mnie pęka. Siedzimy w milczeniu na jednym z hotelowych łóżek, rozwijają czarne worki, w nich prezenty dla mnie, oliwa, melasa z karobu i paczka syryjskiej herbaty. Na kolanach Piotra jest jeszcze jedna siatka. Podaje mi ją i mówi, że o czymś zapomniałem. Wyprany, pachnący ręcznik, ten sam sportowy, oddychający luksusowy ręcznik, który został na gwoździu trzy lata wcześniej.


Wracają do Syrii, pieniędzy starczyło na zorganizowanie dwóch paszportów. Podjęli decyzję, że dokumenty dostanie ojciec Piotra i młodszy brat. Mijają miesiące, piszemy sms-y. Za cholerę nie wiem co mógłbym zrobić, tutaj życie pędzi swoim torem, kredyt, wybieranie swoich spraw, martwienie się o siebie, dogadzanie sobie. Piotr za chwilę skończy 18 lat, dostanie broń, będzie branka i pójdzie na front. Zostanie mięsem armatnim, bo wieś z której pochodzi jest skonfliktowana z komunistyczną partyzantką do której będzie siłą zaciągnięty. Jeśli uciekną do Turcji ich majątek zostanie skonfiskowany. Patrzę na swoje mieszkanie i oczami wyobraźni widzę jak obcy faceci kładą buty na moim stole, jak ktoś się wprowadza tutaj na stałe, tylko dlatego, że nie chciałem strzelać dla politycznych radykałów, w imię ideologii, której nie wyznaję. Czkawka.


Cennik uratowania życia Piotra:


Syria-Turcja-Grecja. W programie:przekupienie tureckich pograniczników, zwiedzanie Izmiru i wycieczka łodzią pontonową po Morzu Śródziemnym.

Koszt: 1000-1200 USD


Grecja-Macedonia-Serbia-Węgry i gdziekolwiek dalej. W programie: forsowanie granic, koczowanie na dworcach, napiwki dla przemytników w cenie.
 

Koszt: około 1000EUR 


O Piotrze zrobiło się głośno w mediach. Zarzuca się mu, że chce tutaj pracować, wprowadzać swoje własne zasady, zarzuca mu się chęć popełniania wszystkich możliwych zbrodni. Moi rodacy zarzucają Piotrowi, że chce ich pieniądze. Rozmawiam o tym z Piotrem, on chce tu przyjechać do Europy, pytam go o plany. Pyta mnie tylko o szkołę, o nic innego, ojciec, nauczyciel tak jak moja mama nauczycielka powiedział mu, że tylko wiedza i pracowitość pozwolą mu żyć poza domem godnie, bez wyciągania ręki do innych. 


Dlaczego jeszcze mu nie pomogłem? Wiza, zaproszenie dla Piotra, który nie ma paszportu, ale za to ma wszelkie gwarancje, że  w Syrii albo zginie albo zostanie mordercą jest sprawą skomplikowaną. W całej tej codzienności polskiej, urzędnicza machina, którą trzeba by ruszyć, tak żebym mógł po prostu kupić mu bilet do Polski, gdzie mógłby przeczekać śmiertelne zagrożenie jest czymś co mnie przerasta. Popytałem znajomych, wielu twierdzi, że gdyby Piotr tutaj się pojawił to zrezygnowało by z 5 piw w knajpie i mogliby ułatwić mu normalny start.  Ale oni też nie przeskoczą machiny, która jest w stanie sprawdzić czy ktoś ma akt chrztu, ale nie rozczula się nad takimi jak Piotr,którzy go nie mają.


Jest wrzesień, za chwile na Morzu Śródziemnym wody będą niespokojne, szanse Piotra, że bezpiecznie dobije do brzegu maleją. Jeśli nie ucieknie teraz, to na przełomie grudnia i stycznia pójdzie na front. Ojciec Piotra nie pracuje bo  szkołę zamknięto, przeżyli lato bo mają ogród i jest jezioro Midanki, w którym kończą się ryby. 


Dlaczego chcę pomóc Piotrowi? Przed wszystkim dlatego, że mogę. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłem, bo wygrywał konformizm i strach.  Strach, że będę musiał martwić się o kogoś jeszcze, że będzie ciężko, że będę musiał się dzielić, a mógłbym zostawić dla siebie. Jaką bym miał wymówkę gdybym Piotra nie znał? Wiecie jaką? Że jest muzułmaninem, że będzie chciał tu robić jihad, że nie będzie respektował norm i wartości, że będzie tu tylko dla kasy, której nie starcza polskim rodzinom, że jest niebezpieczny i nie można mu ufać. I że na pewno nie odda mi ręcznika.


Dziś  Piotr wyruszył w stronę Europy, żeby żyć, żeby nie musieć zabijać. Jest od tej pory nielegalny, bo takie mamy prawo.
 

EDIT: Wpisy anonimowe będą usuwane. Imię, nazwisko, mail.