Dziś rano siedzieliśmy z Rafałem w parku nad Orontesem, ledwie rok temu wyjeżdżaliśmy z wojennej Syrii, Antakia była naszą bazą, punktem zaczepienia, miejscem pełnym uroku, jakiejś przygranicznej powolnej obsesji, magnesem zarówno dla tych którzy tej wojny nienawidzili jak i dla tych, którzy z niej żyli. Zawiązały się tutaj przyjaźnie, które scalało wspólne doświadczenie. Minęło ledwie 365 dni od czasu gdy wszyscy rozjeżdżali się w swoją stronę. Markus z którym wjeżdżaliśmy do Syrii został porwany przy granicy, nie odnalazł się do tej pory. Oliver przestał się odzywać, straciliśmy kontakt. Dziś , po roku czasu kiedy znowu siedliśmy z Rafałem w kuchni w której z chłopakami paliliśmy golłazy i biliśmy rekordy przyjmowanej kofeiny dostałem wiadomość. Oliver odszedł od nas. Czuję się zmęczony. Cholernie zmęczony. Antakia Rocks Oliver.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz